11 maja 2024r. Imieniny: Igi, Miry, Lwa
Gospodarz strony: Andrzej Dobrowolski     
 
 
 
 
   Starsze teksty
 
Błąd wiceprezesa Okręgowej Rady Lekarskiej

 We wrześniowym numerze miesięcznika Okręgowej Izby Lekarskiej "Puls" wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej Jarosław Biliński skrytykował polski Kościół rzymsko-katolicki za publiczne potwierdzenie teologiczne i filozoficzne tezy o binarnym, dwupłciowym, męsko-żeńskim statusie człowieczeństwa, a więc wizji przeciwstawnej kontrkulturowej ideologii LGBT.

 Ten tekst można przeczytać na stronie: https://izba-lekarska.pl/numer/numer-9-2020/polemika-wierzenia-przekonania-czy-nauka-rozprawa-na-trudny-temat/

 Spójrzcie tam! Tekst jest wyznaniem przyrodnika, fizyka zagniewanego wobec wiedzy nad-przyrodniczej, metafizycznej. Wyznaniem biotechnika nie znającego zakresu prawomocności swej dziedziny. Niedoprecyzowane sugestie, prawdopodobnie odwołujące się do poczucia oczywistości autora, pokazują brak wyobraźni dla nieznanych sobie spraw.

 Zaś cytaty episkopatu brzmią sensownie, powtarzają prawdy sprawdzone przez czas, znane z empirii, choć nie rozstrzygalne racjonalistycznie jak istnienie kolorów, prawdy znane nam z życia jak pierś mamy.

 Co wie Jarosław Biliński o samicach i samcach?

 "Prawda o człowieku, jak uczono nas na studiach i udowodniono w niezliczonych pracach naukowych, jest taka, że w celu określenia jego płci bierze się pod uwagę m.in.:

płeć chromosomalną (genotypową)– mężczyźni mają kariotyp 46,XY, a kobiety 46,XX

płeć gonadalną – obecność gonad (u samców jądra, u samic jajniki)

płeć zewnętrzną – zewnętrzne narządy płciowe (prącie u mężczyzn, srom u kobiet)

płeć fenotypową (somatotypową, biotypową)– drugorzędne i trzeciorzędne cechy płciowe występujące u dorosłego osobnika

płeć hormonalną – którą obrazuje ilość wydzielanych hormonów płciowych (u mężczyzn przeważają androgeny, u kobiet estrogeny)

płeć mózgową – zróżnicowanie się mózgu w zakresie endokrynnej czynności podwzgórza i przysadki mózgowej."

 Młodzieży zwracam uwagę, że pan Jarosław Biliński bez mrugnięcia okiem zakłada, że natura ujmuje całość człowieka, determinuje go, tak jakby suma części człowieka była indywidualnym człowiekiem, a przecież każdy człowiek jest nie tylko czymś więcej od sumy swych części, ale i czymś innym. Wrócę do tego jeszcze.

 Wyjątkowość człowieka leży i w tym, że jest w znacznej mierze tym, za kogo sam się uważa. Rzeczywistość metafizycznej samoidentyfikacji leży poza zasięgiem badań przyrodniczych, w dziedzinie uczciwej psychologii i wyżej - dziedzinie filozofii, w metafizyce. (Jeśli jacyś lekarze mają na co dzień styczność z tą przestrzenią, to nie genetycy a psychiatrzy borykający się z problemami pacjentów postrzegających konstrukt świata chorobliwie, widzących "ludzi, jako drzewa chodzące".)

 Natomiast badania kulturowe "uzasadniające" idee LGBT rzekomo odkrywające 30% udział homoseksualistów w społeczeństwie były opracowane na podstawie badań z amerykańskich więzień! To metodologiczne fałszerstwo ma uzasadnić "odblokowanie" do poziomu 30%-owego rozpowszechnienia postaw homoseksualnych przez oddziaływanie na świadomość ludzi. Mamy żyć pod dyktando takich nauk, a nie wzorców kultury tak, jak uczyli mama-kobieta i tata-mężczyzna dzięki którym istniejemy?

 Ocena episkopatu wystawiona przez wiceprezesa ORL brzmi tak:

 "/.../ Skomentuję to tylko tak: czy owe twierdzenia są poparte jakimikolwiek badaniami naukowymi? Badania, o których czytam, dowodzą czegoś odwrotnego: że edukacja seksualna zapobiega wielu problemom, a nawet dramatom. Poza tym w mojej szkole przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie uczyła pani dyrektor. Była to wyważona lekcja biologii i fizjologii z nauką postaw wręcz korzystnych rodzicielsko, umacniających więzy rodzinne. "/.../

 Co za blaga! W pewnej szkole w Garwolinie pani zapytała, czym różni się człowiek od psa. Dziecko odpowiedziało: "- Duszą!" " - Jaką duszą! Widziałeś duszę? Człowiek chodzi na dwóch nogach, a pies na czterech!" Ciekawe czy rozważania o seksie analnym dwunastolatków przełożą się na finezję pojmowania istnienia, na kierunki zainteresowań życiowych i odpowiedzialność rodzinną!

" /.../ Jako lekarze i często naukowcy nie możemy przejść obojętnie wobec tak stawianego tematu. Wiedza, mądrość, nauka to największe oręże człowieka. Dążmy do uniwersalizmu w wychowywaniu dzieci, a nie do skrajności. Co bowiem ma prowadzić świat ku rozwojowi i prawdzie – polemika, wierzenia, przekonania czy nauka?"

 To tyle cytatów wiceprezesa ORL, przypominających treści skryptów Nadjeżdy Krupskiej.

 Pan Jarosław Biliński przedstawia swoją wiedzę o płciowości ludzkiej powołując się na przyrodoznawstwo, które jest podrzędną częścią wiedzy, wypływającą z filozofii Sokratesa, Platona, Arystotelesa, Pitagorasa, Kartezjusza, którzy sformułowali nadrzędne wobec przyrodoznawstwa metafizyczne pojęcia rządzące przyrodoznawstwem (logos, logika, idea, liczba, substancja, itd). Nie sposób więc, by przez pryzmat tych pojęć  rozkazywać filozofii i jej części - metafizyce.

 Przyrodoznawstwo nie tylko nie ma prawa głosić filozofii, ale nie zna i wielkich obszarów rzeczywistości wyrastających ponad przyrodę a usytuowanych pod filozofią, a które bada psychologia, kulturoznawstwo, prawoznawstwo. Nie zna tego "cybernetycznego" piętra istnienia, w którym wola człowieka rządzi jego chemią i biologią. Jak to zapisał uczeń Sokratesa - cytuję z pamięci - "Ciało Sokratesa idzie do jaskini bo chce tego dusza, a nie dusza myśli o przejściu do jaskini bo zdecydowało o tym ciało." Autor krytyki myśli greckiej, rzymskiej i chrześcijańskiej chce, by słuchała ona "dziesięcioletnich" prawd przyrodoznawstwa i to w chwili, gdy za sprawą odkryć Denisa Noble'a wali się darwinizm.

 Krytykując biskupów, spadkobierców rzymskiego patrycjatu, Katonów i Cyceronów, pan Jarosław Biliński odrywa ocenę systemu podawanych przezeń wymagań kulturowych od całości europejskiej nauki filozoficznej i antropologicznej. Ma za złe, że Kościół osobom o obiektywnie istniejących powodach "rozdwojenia" płciowego, np. rzadkiej konfiguracji genetycznej (pozdrawiam Państwa!), odradza podejmowanie aktywności seksualnej. Ależ Kościół odradza seks stuprocentowym kobietom i stuprocentowym mężczyznom jeśli nie są małżeństwem. Rzymskość chce rządów górnej połowy ciała nad dolną połową. Wyznawcy czarów Freuda i Gramsciego uważają to za represję kulturową, powściągliwość jest dla nich kalectwem.

 Adwersarz episkopatu chciałby, by twierdzenia uznawane w społeczeństwie były oparte na nauce. Jakiej nauce? Przyrodoznawstwie uzurpującym sobie zwierzchność nad filozofią? To ma być "światopogląd naukowy" lekarzy i naukowców ZSRR, III Rzeszy, Królestwa Holandii i stanu Waszyngtonia (gdzie z ciał zmarłych robi się kompost)? Tego teraz będziemy słuchać jak Boga?

 Siedemdziesiąt lat temu młodzi Miłosz, Kołakowski i Lem uwierzyli w komunizm, z którego śmiał się prosty lud i jego duszpasterze. Jarosław Biliński nie boi się, że ulegnie analogicznej pokusie? Jego sprawa, ale Okręgowej Rady Lekarskiej niech do tego nie miesza.

  Dobrze, że Kościół Rzymski przypomina lekarzom-biotechnikom i naukowcom-przyrodnikom gdzie jest ich miejsce. Niech zakładają kombinezony laboratoryjne i ruszają do swych prac: ważą, mierzą, porównują, spisują, badają hipotetyczne modele zjawisk, wskazują substancje leczące i idee teoretyczne tłumaczące bieg spraw mikroświatów cząsteczkowych i mikrostrukturalnych. Nic ponadto. O istnieniu i wypływającej zeń etyce mają do powiedzenia tyle co piosenkarze i aktorki z kolorowych pism.

                                                                                                     Andrzej Dobrowolski

 

Lektura uzupełniająca: Czesław Miłosz, Widzenia nad Zatoką San Francisco, rozdział Seks dostarczony.